Kto nie zna doktora Wiktora Frankensteina i jego potwora! Nie znam nikogo kto, by ich nie kojarzył. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz spotkałam się z Frankensteinem. Bardzo prawdopodobne, że był to w jakiejś kreskówce. Z oryginałem, czyli powieścią Frankenstein Mary Shelley, miałam okazję zapoznać się dopiero niedawno. I szczerze mówiąc, byłam bardzo zaskoczona tym, jak różni się od tego, co znałam do tej pory z szeroko pojętej popkultury. Powieści wysłuchałam w formie audiobooka w aplikacji BookBeat. Czy historia stworzona na początku XIX wieku, przetrwała próbę czasu i może podobać się czytelnikom ponad 200 lat później? Chętnie opowiem Wam, jak mi się podobała. 🙂
Frankenstein Mary Shelley, zacznijmy od początku
Autorką powieści Frankenstein jest angielska pisarka Mary Shelley. Jak możemy dowiedzieć się z dostępnych źródeł, była córką Mary Wollstonecraft, którą uważa się za gorliwą obrończynię praw kobiet. Jej ojcem natomiast był William Godwin, wybitny myśliciel epoki. Nie dziwi, więc fakt, że w takim otoczeniu mogła rozwijać swoje pisarskie talenty.
Wieść niesie, że historia doktora Frankensteina narodziła w okolicach Genewy, latem 1816 roku. Wtedy to, dziewiętnastoletnia Mary podróżowała ze swoim mężem po Szwajcarii. Trzeba tu również zaznaczyć, że rok ten został nazwany później Rokiem bez lata, gdyż strasznie dużo padało. Podczas jednego z takich dżdżystych wieczorów, młodzi małżonkowie i ich przyjaciele: Byron i John Polidori, postanowili urozmaicić sobie czas wymyślaniem strasznych historii. Można więc powiedzieć, że jedna z najwybitniejszych powieści XIX wieku powstała…. z nudów. 😛
Na początku XIX wieku prawa kobiet nie były jeszcze powszechnie uznawane i wielu mężczyzn podchodziło sceptycznie, a wręcz nawet negatywnie do inteligentnych kobiet. Toteż ani powieść Mary Shelley, ani sama autorka, we współczesnych jej czasach nie zdobyła powszechnego uznania. Nie zmienia to jednak faktu, że później zyskała w końcu zasłużony rozgłos i do teraz jest uznawana za jedną z najważniejszych twórczyń powieści gotyckich oraz prekursorkę gatunku science fiction. I to głównie za sprawą doktora Frankensteina i jego stworzenia.
Inne znane utwory Mary Shelley to, m.in.: Valperga (1823), Ostatni człowiek (1826) czy Przeistoczenie (1831). W swoim dorobku ma również biograficzną powieść grozy, zatytułowaną Matilde, którą wydano pośmiertnie w 1859 roku.
Krótki zarys fabuły powieści Frankenstein
Każdy na pewno zna główną oś historii, więc nie będę wchodzić w szczegóły. Moim zdaniem warto zapoznać się z tą historią i odkrywać jej wartości samodzielnie. Dlatego też przedstawię fabułę bardzo pobieżnie. 🙂
Głównym, ale nie jedynym narratorem w powieści jest sam Wiktor Frankenstein, który opowiada angielskiemu żeglarzowi historię swojej tragedii i przekleństwa. Z początkowych wydarzeń nie wiele może wskazywać na to, że już wkrótce losy całej rodziny zmienią się o 180 stopni, a skutki tego będą straszne. Wiktor jest młodym mężczyzną z dobrego domu, marzy o rodzinie, studiach, pracy. Wszystko zmienia się, gdy zainspirowany dziełem Agryppy zaczyna interesować się kamieniem filozoficznym i eliksirem życia. Swoje nauki w zakresie odkrycia tajemnic śmierci kontynuował na studiach w Niemczech.
Wiktor Frankenstein długo prowadził swoje badania. Pochłonęły go do tego stopnia, że zaniedbał kontakty z rodziną. W końcu udało mu się odkryć, jak ożywiać materię i postanowił stworzyć człowieka. Pracował długo, a gdy jego działo dobiegło końca, efekt bardzo go przeraził. Starał się bowiem, by stworzona istota, była piękna, lecz to, co ujrzał, było wręcz tego przeciwieństwem. Przerażony uciekł ze swego domu, gdzie powrócił dopiero kolejnego dnia. Po drodze spotkał swojego przyjaciela, który właśnie do niego przyjechał. Na tym etapie nie wiemy jeszcze, co działo się dalej z potworem. Ale spokojnie dowiemy się tego później.
I na tym poprzestanę. W tym miejscu zaczyna się, bowiem całe clue powieści. Dalsza część książki ukazuje nam wydarzenia i odczucia doktora Frankensteina. Później mamy okazję poznać perspektywę samego potwora. I to właśnie nadaje całej powieści tego niepowtarzalnego charakteru. Samo zakończenie historii również daje wiele do myślenia. Mistrzostwo!
Moje wrażenia po przeczytaniu powieści Frankenstein
Książka vs. filmy
Nie wiem, czy istnieje na świecie ktoś, kto nie zna tej historii, aleee…. Popkultura przedstawia nam dość skróconą i spłyconą wersję wydarzeń. Co w moim odczuciu jest dość krzywdzące dla samej powieści. Nie znam, żadnej wersji filmowej, a jest ich bardzo wiele, która byłaby wierna oryginałowi. Znawcy tematu twierdzą, że najbliżej książkowego źródła jest film z 1994 roku, zatytułowana po prostu Frankenstein. W główne role wcielili się, m.in. Robert de Niro, Jeszcze go nie oglądałam, ale na pewno to zrobię, bo chciałabym przekonać się na własnej skórze czy tak faktycznie jest.
Twórcy filmowi i scenarzyści ograniczają się zazwyczaj do smaczków, które mają chwycić widza i utrzymać go w napięciu. Ukazują fabułę w kontekście grozy i wszechobecnego strachu. A nie o to tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Ale wiadomo, strach sprzeda się lepiej niż dylemat moralny. Nie mówię, że te filmy są zupełnie złe, zwłaszcza że nie widziałam wszystkich. Chodzi mi o to, że można było to bardziej wyważyć. Nie skupiać się na jednym aspekcie, wyciągnąć więcej, bo powieść daje nam o wiele, wiele więcej.
Mała dygresja: oglądałam świetny film z 1974 roku, zatytułowany Młody Frankenstein, polecam z całego serca! Zwłaszcza pierwszą część filmu, postać Igora (czyt. Ajgora 😀 ) najlepsza! Nie jest to może film wybitny, ale co ja się przy nim uśmiałam to moje. 🙂
Frankenstein i psychologia postaci
Pisałam już wcześniej, że słuchając tej książki, bardzo mnie zaskoczyła. Największym zaskoczeniem była dla mnie właśnie warstwa psychologiczna postaci. W powieści mamy okazję poznać nie tylko wersję przedstawioną przez Wiktora Frankensteina, ale również to, co czuł i przeżywał jego stwór. I to było naprawdę niesamowite. Może to zasługa świetnego lektora, ale słuchało się tego rewelacyjnie. To ponadczasowa powieść, która i dziś może być niezwykle ważna i potrzebna.
Frankenstein to powieść wypełniona po brzegi dylematami moralnymi. Na pierwszą linię wysuwa się kwestia równania się człowieka z Bogiem. Dając życie czy można je również odebrać? Czy twórca ma prawo decydować o losach swojego stworzenia, w jakim stopniu? Czy twórca powinien wziąć odpowiedzialności za czyny swojego stworzenia?
Inne poruszane kwestie dotyczą samego potwora: czy gdyby doktor zajął się nim od początku, nauczył wszystkiego, czy miałby szansę żyć w społeczeństwie? Czy stwór był zły? A co jeśli był bezinteresowany i miał dobre serce, tylko ludzie go odrzucili przez jego powierzchowność. Może to stosunek ludzi, którzy z góry założyli, że skoro jest brzydki, to nie może być dobry? Może to ludzie są w tej powieści prawdziwymi potworami?
Podczas słuchania tej książki w głowie kłębiło mi się wiele myśli. Sam doktor i jego zachowanie niejednokrotnie mnie wkurzyło. Ludzie, którzy mieli bezpośrednią styczność z potworem, również nie byli fair. Nie to, że usprawiedliwiam zbrodnie Stwora, chodzi mi o to, że naprawdę mu współczułam. Na czyny potwora miało wpływ wiele czynników. To wszystko było bardzo złożone. Ta powieść nie była dla mnie straszna. Słuchając jej, ogarniał mnie smutek z niesprawiedliwości i przykro mi było, że Stwór nie znalazł zrozumienia i nikt nawet nie próbował znaleźć w nim tej cząstki dobra, która w nim tkwiła.
Polecam bardzo, moim zdaniem naprawdę warto poznać to dzieło w oryginalnej książkowej wersji. Historia doktora Frankensteina i jego stwora bardzo na tym zyskuje. Czytajcie, słuchajcie!
Recenzja książki Frankenstein
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji
Podczas słuchania tej książki w głowie kłębiło mi się wiele myśli. Sam doktor i jego zachowanie niejednokrotnie mnie wkurzyło. Ludzie, którzy mieli bezpośrednią styczność z potworem, również nie byli fair. Nie to, że usprawiedliwiam zbrodnie Stwora, chodzi mi o to, że naprawdę mu współczułam. Na czyny potwora miało wpływ wiele czynników. To wszystko było bardzo złożone. Ta powieść nie była dla mnie straszna. Słuchając jej, ogarniał mnie smutek z niesprawiedliwości i przykro mi było, że Stwór nie znalazł zrozumienia i nikt nawet nie próbował znaleźć w nim tej cząstki dobra, która w nim tkwiła.
Brak komentarzy