Hm, hm, nawet nie wiem, jak zacząć. Chyba od tego, że nie jestem zwolenniczką książek erotycznych. Ostatnią, jaką przeczytałam, było Pięćdziesiąt twarzy Greya. I uwierzcie mi strasznie się męczyłam, a przy ekranizacji… zasnęłam w połowie. 😛 Co, więc skłoniło mnie, żeby pójść do kina na 365 dni? Szczerze mówiąc moje koleżanki, które tak długo mnie męczyły, aż się zgodziłam.
Książek nie czytałam, nawet nie próbowałam. Do filmu podeszłam z nastawieniem raczej negatywnym. 365 dni recenzja filmu, którą Wam przedstawię będzie pełna spoilerów i subiektywnych ocen. Gotowi? Zaczynamy!
365 dni recenzja filmu – krótko o fabule
W skrócie i dla przypomnienia 365 dni opowiada historię Laury Biel i Massima Toricelli. Dziewczyna, by świętować swoje 29 urodziny wyjeżdża z chłopakiem Martinem i przyjaciółmi na wakacje na Sycylię. Już drugiego dnia pobytu porywa ją sycylijska mafia. Okazuje się, że porywaczem jest przystojny Włoch, który jest szefem organizacji. Massimo kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie, bliski śmierci zobaczył przed oczami Laurę. Później obiecał sobie, że odnajdzie tajemniczą kobietę za wszelką cenę. Teraz, gdy już ją odnalazł, daje jej 365 dni na to, by go pokochała i z nim została.
Książka została okrzyknięta połączeniem Ojca chrzestnego i Pięćdziesięciu twarzy Greya. Ile w tym prawdy? Jak wyszła ekranizacja? O tym dalej.
365 dni recenzja filmu – plusy
Zacznę od plusów, bo tych będzie mniej i pójdzie szybko. 🙂 Najbardziej z całego filmu podobała mi się ścieżka dźwiękowa. Zwróciłam na nią uwagę już na samym początku i za dobór utworów wielkie brawa. Wprowadzała w nastrój, podbijała emocje, potęgowała odbiór. Szczerze mówiąc już dzień po seansie odpaliłam ją sobie, by wsłuchać się w głos Michela Morrone. Tak! Aktor sam wykonuje niektóre utwory, polecam. 😛
Kolejną rzeczą jest sceneria. Sycylia jest piękna i cieszę się, że razem z bohaterami filmu mamy okazję zwiedzić kawałeczek Włoch. Nie miałam jeszcze okazji, by tam pojechać, więc było to dla mnie miłe doświadczenie. 🙂
Niestety ostatnią już pozytywną rzeczą, na którą chciałabym zwrócić Waszą uwagę, jest humor i postać przyjaciółki Laury, Olgi. Szczerze mówiąc, twórcom udał się komizm niektórych sytuacji, dzięki czemu pośmiałam się trochę. 😛 Przeurocza i przefajna psiapsiółka głównej bohaterki, sprawiła, że moja ocena, co do samego filmu znaczenie wzrosła. Szczera, swojska, szalona — ta bohaterka udała się na 100%. 😀
365 dni recenzja filmu – minusy
Oj i teraz się troszeczkę popastwię. Nie, żeby z przyjemnością. 😀
Fabuła
Mi, jako osobie, która zupełnie nie zna książek, brakowało kilku wątków fabularnych. Momentami miałam wrażenie, że film jest zlepkiem scen, które nie mają ze sobą powiązania. Pewnie się czepiam, ale zacznę od początku i wspomnę tylko te najbardziej mnie rażące. Na wstępie widzimy Massima, który stoi na dachu, jakiegoś budynku i patrzy przez lornetkę na Laurę. W tle jego ojciec załatwia interesy. Spoko, moje pytanie brzmi, skąd tam wzięła się Laura? Jeśli nie na początku, to później, moim zdaniem, powinni wyjaśnić skąd się tam wzięła. Jak jej o tym mówił, nawet nie wspomniała, że, np. to możliwe, bo była tam na wakacjach, czy coś w tym stylu. A tak wygląda na to, że co? Po prostu ją sobie wyobraził? Czy ona naprawdę tam wtedy była?
Nie wiadomo jest też czym zajmuje się Laura. Mamy, co prawda scenę, że ma jakieś spotkanie, ale nie wiadomo, kim są Ci ludzie, co tam robią, jaką sprawę omawiają, jak dla mnie było to za bardzo wyrwane z kontekstu. Dopiero później w rozmowie z Olgą Laura wspomina, że dostała propozycję objęcia stanowiska dyrektora, w jakimś hotelu, tyle. O „pracy” Massimo, wiemy nieco więcej.
Przyjaciele – Laura jedzie na wakacje świętować urodziny, ale nie ma tam jej najlepszej przyjaciółki, którą poznajemy dużo później. Są za to ludzie, którzy już później nie pojawiają się w filmie. Nie wiadomo kim są. Zdziwiłam się, że jej kumpelą nie jest dziewczyna pokazana na początku.
Podczas pobytu w Polsce Massimo i Laura idą na ślub, już pomijam fakt, że nie wiadomo czyj, nic o nim nie wspomniała wcześniej. Poznajemy tam rodziców głównej bohaterki, ojciec zaprasza przyszłego zięcia na wódkę. No i? No i nic. Moim zdaniem zabrakło chociażby fragmentu sceny, kiedy jest pokazana polska biesiada i Massimo, który imprezuje z ojcem Laury. 😀
Bohaterowie
Laura, hm, nie polubiłam jej. Infantylna, niespójna. Sama nie wie, czego chce. Chyba nie miała, jak dla mnie dobrych momentów. Za szybko mu uległa. A już po scenie w hotelu, kiedy Massimo przywiązuje ją do łózka i każe jej patrzeć na niego i inną, to już zupełnie straciłam do niej resztki szacunku. Przesadzone, nienormalna reakcja kobiety. Każda na jej miejscu zdzieliłaby go w twarz, co najmniej, a ta, co zrobiła? Oddała mu się z uśmiechem, bo co? Bo jej się to podobało? Nie kupuję tego.
Z jednej strony jest na niego wściekła, z drugiej szybko mu ulega. Gdzieś na początku przy kolacji pada z ust Massimo, że chce, by Laura nauczyła go delikatności. Ja się pytam, w którym miejscu ona to później robi? Jakoś tego nie zauważyłam. Za to dostrzegłam jej zachowanie rozkapryszonej dziewczynki i średniej klasy kokietki. No cóż, jeśli w książce również jest podobnie przedstawiona, raczej po nią nie sięgnę.
Massimo – z nim mam duży problem. Przystojniak, aktora dobrali świetnie. Przyjemnie było patrzeć na niego.:P Ale trochę przeszkadzało mi, że z twardziela, którym miał być zrobili, jakąś „płaczkę”. Jego „gangsterstwo” też nie było odegrane zbyt wiarygodnie. No, ale zdecydowanie nadrabiał wyglądem. :p
Do pozostałych bohaterów zastrzeżeń nie mam. No może poza polskimi aktorami posługującymi się obcymi językami. Wyszło to bardzo słabo i sztucznie.
Sceny erotyczne
Napiszę o nich ogólnie bez wchodzenia w szczegóły. Porównując ten aspekt do trylogii z Greyem, tu wyszło to dość miernie. Uwierzcie mi, gdyby nie podbijająca napięcie muzyka, mogłyby to być sceny z każdego podrzędnego filmu dla dorosłych. Momentami było niesmacznie. Wydaje mi się, że po prostu przerost formy nad treścią. Za bardzo chcieli pokazać to dobrze i cóż, coś nie pykło. 😛
365 dni recenzja filmu – podsumowanie
Rozpisałam się dłużej niż chciałam. 😀 Podsumowując, film tylko i wyłącznie dla fanów książek Blanki Lipińskiej. Jeśli tak jak ja podchodzicie do takich filmów i książek z rezerwą – odradzam. Jeśli chcecie pójść na coś niewymagającego, „for fun” – można się na to skusić.
Cieszę się, że znalazłam trochę plusów w tej produkcji, dzięki czemu odebrałam ją lepiej niż się spodziewałam. Mimo „zapierającego dech w piersiach” zakończenia nie czuję w sobie wewnętrznej chęci, że kontynuacja będzie moim „must-see”. Raczej nie ulegnę już namowom koleżanek. Można było wyciągnąć z tej historii więcej.
A Wy widzieliście już ten film? Czytaliście książki? Co o nich sądzicie? Koniecznie dajcie znać.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, co ciekawszego można zobaczyć w kinach w lutych, zajrzyjcie do mojego zestawienia.
Moja ocena
-
4/10
-
9/10
-
5/10
-
5/10
-
9/10
-
4/10
-
4/10
Fragment recenzji
Podsumowując, film tylko i wyłącznie dla fanów książek Blanki Lipińskiej. Jeśli tak jak ja podchodzicie do takich filmów i książek z rezerwą – odradzam. Cieszę się, że znalazłam trochę plusów w tej produkcji, dzięki czemu odebrałam ją lepiej niż się spodziewałam. Mimo „zapierającego dech w piersiach” zakończenia nie czuję w sobie wewnętrznej chęci, że kontynuacja będzie moim „must-see”. Raczej nie ulegnę już namowom koleżanek.
Brak komentarzy