Cień utraconego świata to niezwykła powieść fantasy, na którą trafiłam zupełnie przez przypadek. Na początku przerażała mnie jej objętość (prawie 900 stron!(, jednak gdy tylko zaczęłam ją czytać, pochłonęła mnie całkowicie! Strony same się przewracały, a ja z zapartym tchem podążałam za głównymi bohaterami. Intrygi, tajemnice, magia, której nie spotkacie w innych powieściach tego gatunku. Zapraszam Was do świata Obdarzonych, Cieni i Augurów, zapewniam , że nie będziecie żałować!
Cień utraconego świata – początek Trylogii Licaniusa
Słowem wstępu, Cień utraconego świata to pierwsza część Trylogii Licaniusa, której autorem jest australijski pisarz James Islington. Kolejne części to kolejno: Echo przyszłych wypadków oraz Blask ostatecznego kresu. Akcja toczy się na terenach królestwa Andarry i ziwązana jest z Barierą, która oddziela je od pustkowia Talan Gol.
Świat stworzony przez Jamesa Islingtona zamieszkują nie tylko ludzie, są wśród nich również Augurzy, którzy posługują się energią zwaną Kan oraz Obdarzeni posługujący się Esencją. Korzystanie z tych mocy nie jest jednak tak proste i oczywiste, jak mogłoby się wydawać. W wyniku splotu niefortunnych zdarzeń, moce te zostały znacznie ograniczone przez Zakazy. Nie chcę zdradzić zbyt dużo z fabuły, ponieważ uważam, że najlepiej jest poznać wydarzenia samodzielnie. Mogę jedynie zdradzić, że nic w tej historii nie jest oczywiste.
W pierwszym tomie poznajemy grupkę bohaterów, m.in. Daviana, Wirra, Ashę i Ceadena. Autor od samego początku rzuca nas w wir wydarzeń. Stopniowo zapoznaje nas ze światem przedstawionym i podsuwa coraz to nowe wątki. Wbrew pozorom nic nie dzieje się tu przez przypadek i każde działanie ma powiązanie z przyszłością. Przy tym nie nastawiajcie się, że wszystko, o czym przeczytacie jest prawdą. 😀 Każdy z bohaterów skrywa własną tajemnicę, a po drodze pojawiają się nowe. Intryga goni intrygę, a kłamstwo jest wszechobecne. Podczas lektury już po pierwszych kilkudziesięciu stronach zorientowałam się, że autor wodzi mnie za nos i to co uznawałam za pewnik nagle okazywało się kłamstwem. Cóż mogę powiedzieć więcej, MAJSTERSZTYK! Polecam i nie zdradzę nic więcej, by nie psuć nikomu zabawy. 🙂
Cień utraconego świata – krótkie podsumowanie
Książkę mimo jej pokaźnych rozmiarów czytało się płynnie. Idealnym zabiegiem było wplatanie wydarzeń z przeszłości czy fragmentów legend, dzieki czemu łatwiej było poznać i zrozumieć toczące się wydarzenia. Zawiłość intryg i tajemnic nie pozwalała mi się nudzić i nie raz otwierałam szeroko oczy ze zdumienia z myślą „co tu się właśnie odwaliło!”. 😀 Na szczęście autorowi nie udało się ukryć przede mną wszystkiego i jedną tajemnicę udało mi się odkryć i potwierdzić na koniec książki. Szczerze przyznam, że nie rozjaśniło to zbyt wiele i dalej pozostał w mojej głowie wielki znak zapytania, jak to się teraz potoczy skoro to wyszło w ten, a nie inny sposób, aleee….. W moim posiadaniu jest już druga księga Trylogii Licaniusa, a trzecią mozna już kupić w ksiegarniach więc zapewne wrócę z recenzją kolejnych tomów.
Polecam wszystkim miłośnikom nietuzinkowego fantasy!
**********
Na wielkie brawa zasługuje również ilustrator polskiego wydania. Dominik Broniek, doskonale oddał na nich klimat powieści, dzięki czemu lektura była jeszcze bardziej przyjemna. Próbkę kilku wrzucam poniżej.
Przeczytaj również:
Cień utraconego świata - moja ocena
-
10/10
-
9/10
-
10/10
-
9/10
-
10/10
Fragment recenzji
Autor od samego początku rzuca nas w wir wydarzeń. Stopniowo zapoznaje nas ze światem przedstawionym i podsuwa coraz to nowe wątki. Wbrew pozorom nic nie dzieje się tu przez przypadek i każde działanie ma powiązanie z przyszłością. Przy tym nie nastawiajcie się, że wszystko, o czym przeczytacie jest prawdą.
Brak komentarzy