Do twórczości Carlosa Ruiza Zafona podchodziłam już kilka razy i jakoś nigdy nie było mi z nim po drodze. Długo nie mogłam zdecydować się, od czego zacząć, bo w sieci znajdowałam wiele poleceń. Każda miała w sobie coś, co przyciągało. W końcu w moje ręce trafił Cień wiatru, który należy do cyklu powieści Cmentarz Zapomnianych Książek. Czy moje pierwsze spotkanie z autorem z Barcelony było udane? Chętnie podzielę się z Wami moją opinią. 🙂
Spis treści:
Cmentarz Zapomnianych Książek
Zacznę po kolei, bo dużo chcę Wam przekazać, chociaż bardzo się postaram krótko zwięźle i na temat. 🙂 Cień wiatru to pierwszy tom tetralogii zatytułowanej Cmentarz Zapomnianych Książek. Po raz pierwszy została wydana w 2005 roku, później kolejno ukazywały się: Gra Anioła (2008), Więzień Nieba (2012) i Labirynt duchów (2017).
Książki te można czytać w dowolnej kolejności. Każda z nich tworzy spójną, zamkniętą i niezależną całość. To, co łączy te powieści to osoby i wątki, które są swoistym połączeniem fabularnym między poszczególnymi historiami. Nie przeszkadza to jednak, by zapoznawać się z nimi dowolnie. Ja postanowiłam postawić na chronologię i zacząć od tej, która została wydana najwcześniej.
Cień wiatru — parę słów o fabule
Uważam, że nie ma sensu zagłębiać się z gorliwą dokładnością w treść tej powieści. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać i samodzielnie odkryć zawiłość poszczególnych wątków. A uwierzcie mi naprawdę warto.
Wszystko zaczęło się od Cmentarza Zapomnianych Książek
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy 10-letni Daniel idzie ze swoim ojcem do tajemniczego miejsca:
[…] – Danielu, to, co dzisiaj zobaczysz, masz zachować wyłącznie dla siebie- ostrzegł mnie ojciec. – Nikomu. Nawet twojemu przyjacielowi Tomasowi.
– Nawet mamie? -spytałem cichutko.
Ojciec westchnął, ukryty za tym swoim smutnym uśmiechem, który jak cień towarzyszył mu nieodłącznie przez całe życie.
– Nie oczywiście, że nie — odparł, spuszczając głowę. – Przed nią nie mamy tajemnic. Mamie możesz mówić wszystko.
Szalejąca tuż po wojnie domowej epidemia cholery zabrała mi mamę […].*
Jeden z pierwszych fragmentów, a już chwycił mnie za serce i to nie był ostatni raz. Miejsce, do którego trafił Daniel to Cmentarz Zapomnianych Książek.
[…] Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęli ich wyobraźnią […].**
Daniel mógł wybrać sobie jedną książkę. Ale nie tak po prostu wziąć ją sobie. Te powieści się adoptuje, bierze pod opiekę, by ostatecznie ocalić od zapomnienia. To wspaniałe, sama chciałabym się znaleźć w takim miejscu i uratować je wszystkie. Podobnie miał Daniel, ale niestety mógł wybrać tylko jedną. Błądząc między labiryntem alejek trafił na powieść Juliana Caraxa, zatytułowaną Cień wiatru, którą zabrał do domu, przeczytał i przepadł w niej bez reszty.
Daniel wówczas jeszcze nie wiedział, jak wielkie znaczenie w jego życiu odegra ta książka i jej autor. Jeden wybór, który nieodwracalnie zmieni całe jego życie. Młody chłopak będzie próbował odnaleźć Juliana Caraxa i inne jego książki. Okaże się to jednak nie tylko niemożliwe, ale i śmiertelnie niebezpieczne. Po piętach będzie deptał mu nie tylko tajemnicza postać, ale i bezwzględny funkcjonariusz. Na szczęście spotka na swej drodze również oddanego przyjaciela i miłość swojego życia. Czy trzeba, czegoś więcej by zachęcić do czytania? Wydaje mi się, że nie! 🙂
Cień wiatru Carlos Ruiz Zafon — powieść, która chwyta za serce
Emocje, które towarzyszyły przez całą lekturę
Szczerze nie mam pojęcia, co i jak mam napisać. Ta historia wywołała we mnie tyle sprzecznych emocji, że aż brakuje mi słów, by to opisać. Jeśli miałabym zakwalifikować ją do jakiegoś konkretnego gatunku, miałabym z tym poważny problem. Mamy tu obyczaj, dramat, ale i wątki sensacyjne czy kryminalne. Tempo akcji to prawdziwa mieszanka stylów. Na zmianę toczy się niespiesznie, by za chwilę rozpędzić się i wbić czytelnika w fotel i znów wyhamować. Wątki przeplatają się między sobą w genialny i zaskakujący sposób.
Czytając Cień wiatru, jak wspomniałam już wcześniej, towarzyszyła mi cała gama przeróżnych uczuć. Miałam momenty wzruszeń, wściekłości na zachowanie bohaterów, a chwilami przepełniał mnie strach o nich. Wśród bohaterów miałam swoich ulubieńców (np. Fermin), ale i takich, którym nie życzyłam zbyt dobrze (np. Fumero). Próbowałam przewidzieć wydarzenia, ale w większości przypadków autorowi udawało się mnie zmylić. Nie wszystkie wyjaśnienia czy rozwiązania tajemnic przypadły mi też do gustu (np. wątek Penelope i Juliana, a właściwie powód, dla którego nie mogli być razem i tego konsekwencje) i uważam je za trochę irracjonalne. Nie chcę wnikać za bardzo, żeby nie zdradzić, ale jeśli ktoś czytał tę powieść, pewnie zrozumie, co mam na myśli. 🙂
Aspekty techniczne wydania Cień wiatru
Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na kilka aspektów technicznych. W moje ręce trafiło wydanie w miękkiej oprawie. Ale zostało zrobione w taki sposób, że bardzo wygodnie się ją czyta. Można rzec wręcz miękko. Mimo swoich ponad 500 stron ładnie się otwiera. Grzbiet nie ulega zgięciu, na co bardzo uważam podczas czytania i przez co nie raz niektóre książki czytam na lekkim otwarciu. Tu tego problemu nie ma i można naturalnie otworzyć książkę na całą szerokość. 🙂
Dwa małe minusy, bardzo subiektywne, za czcionkę i zdjęcia. Tekst jest napisany małą czcionką, gęsto, z niewielkimi odstępami między wierszami. Podobnie marginesy, które umieszczone są w niewielkiej odległości od brzegów kartki. Taki układ sprawiał, że mimo szczerych chęci nie mogłam zbyt długo cieszyć się lekturą, bo mój wzrok dość szybko się męczył. Przykład poniżej:
Co do zdjęć. Wykonał je znakomity fotograf XX wieku Francesc Catala-Roca. Myślę, że o wiele większą wartością byłoby, gdyby były jednak w kolorze. Wiem, czarno-białe zdjęcia mają swój urok, ale mimo wszystko tu widziałabym je w kolorze. Na końcu wrzuciłam, jak wygląda to w książce.
Słowem podsumowania
Podsumowując: nie wszystko w tej powieści mi się podobało. Niemniej to, co z niej najbardziej zapamiętam to wszystkie fragmenty i motywy związane z książkami. Podejście, które zostało tu ukazane, chwyciło za moje czytelnicze serducho. Będę przytulać książki i jeśli tylko będę mogła, ocalę od zapomnienia, tyle ile mi się uda. 🙂
Z przyjemnością sięgnę również po inne tytuły z tego cyklu, jak i po inne powieści Zafona. Słyszałam, że świetna jest Marina, a także Trylogia mgły (Książę mgły, Pałac północy, Światła września). Wrócę z moją opinią, jak tylko je zdobędę i przeczytam. 🙂
Powrót do przeszłości 😀
I tak już na koniec wrzucam jeszcze ostatni cytat, który najbardziej mnie urzekł i z którym zgadzam się w 100%:
[…] Kiedyś usłyszałem, jak jeden z klientów ojca powiedział w księgarni, że niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, choć wydają się pozostawać, gdzieś daleko za nami, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą w pamięci pałac, do którego, wcześniej czy później i nie ważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdołaliśmy zapomnieć — wrócimy […].***
Dla mnie taką książką jest Pollyanna Eleanor H. Porter. Pozytywne nastawienie tej niezwykłej dziewczynki towarzyszy mi do dziś. To ona nauczyła mnie podejścia: nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. I uważam, że morał z tej książki jest aktualny do dziś i każdy, duży czy mały powinien ją poznać. 🙂
Zdjęcia z książki Cień wiatru, których autorem jest Francesc Catala-Roca:
Źródło cytatów:
* Cień wiatru, Carlos Ruiz Zafon, for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2005, 2017, s. 7.
** Tamże, s. 10.
*** Tamże, s. 12.
Recenzja książki Cień wiatru
-
9/10
-
8/10
-
7/10
-
9/10
-
10/10
Fragment recenzji
Podsumowując: nie wszystko w tej powieści mi się podobało. Niemniej to, co z niej najbardziej zapamiętam to wszystkie fragmenty i motywy związane z książkami. Podejście, które zostało tu ukazane, chwyciło za moje czytelnicze serducho. Będę przytulać książki i jeśli tylko będę mogła, ocalę od zapomnienia, tyle ile mi się uda. 🙂
Brak komentarzy